Przejdź do głównej zawartości

w krainie whiskey

A po urodzinach Zuzki, z pełnoprawną czterolatką na pokładzie wyruszyliśmy po przygodę :)
A konkretnie w kierunku Tullamore. Najpierw szeroką autostradą, a potem coraz bardziej krętymi i zamglonymi drogami dotarliśmy w końcu do uroczego miasteczka słynnego głównie z whiskey i festiwalu muzyki irlandzkiej. Mgły się rozwiały i cel naszej podróży był doskonale widoczny. A celem było muzeum Tullamore Dew.

Tak wyglądała nasza ekipa po wyjściu i po degustacji. Jak widać humory dopisują :)

Muzeum samo w sobie jest niewielkie i w zasadzie na zwiedzanie wystarczy godzina, ale fantastyczne jest to, że dosłownie wszystkiego można dotknąć, popróbować i zobaczyć jak działa. Szczególnie dzieci miały z tym frajdę.

Zuzka przesypywała i mełła ziarno.

Potem dzieci zawarły bliższą znajomość z panem z rozlewni. Na nasze szczęście pan już nic nie rozlewał.

Franek doświadczył jak to bywało być niegrzecznym w szkole. Czasami mam wrażenie, że błędem była rezygnacja z ławek z dybami na nogi. Niektórym najwyraźniej przydałby się taki "przymus" oświatowy.

XIX-wieczna dama Zuzanna we własnej osobie. Ze wszystkich czterech pań tylko ona zdecydowała się przymierzyć coś z przepastnej szafy pełnej ubrań z epoki.

No i chwila na którą czekali wszyscy! No, może oprócz kierowców. W cenie biletu mieliśmy degustację. Typów whiskey było w sumie pięć, a kieliszków sześć. Tym samym w dwóch znalazło się Irish Mist, czyli whiskey dla pań z dodatkiem miodu i tajemnych ziół.
Degustacja przebiegła sprawnie i w dobrych humorach, tym lepszych im mniej było w kieliszkach. I trzeba przyznać, że marketing był skuteczny, bo każdy wyszedł z przynajmniej jedną buteleczką czegoś dobrego.
A po wizycie w Tullamore pomknęliśmy do Galway, gdzie moja nieoceniona żona znalazła nam nieprzyzwoicie tani nocleg w hostelu, tym samym w którym spaliśmy we dwójkę podczas naszej podróży poślubnej.
Ale o Galway będzie następnym razem... ok?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Łzawe łganie znad granicy

Od połowy sierpnia Polska, Litwa i Łotwa zmagają się z falą migrantów wypychanych przez granice z terenu Białorusi. Od połowy sierpnia trwa nieustający, a wręcz narastający najazd cudzoziemców sprowadzonych przez Alaksandra Łukaszenkę z Bliskiego Wschodu. Od połowy sierpnia, najpierw nieco niemrawo i po kryjomu, a teraz już otwarcie, białoruskie służby kierują ruchem migrantów i sterują prowokacjami wzdłuż całej swojej zachodniej granicy. W chwili gdy zaczynam pisać do Was te słowa, mamy już za sobą dwie próby otwartego szturmu - najpierw z lasu w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, a potem już na samym przejściu. Wobec cudzoziemców rzucających kamieniami, prętami, gałęziami, ale i granatami hukowymi Polacy użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Bilans na dziś to rannych 12 polskich funkcjonariuszy - policjantów, pograniczników i żołnierzy. Jedna ze strażniczek leży w szpitalu z pękniętą czaszką, na szczęście jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bilansu po stro