Nagle! Minęła Wielkanoc i wracamy do normalności. Dziś Zuzka wraca do przedszkola, a po weekendzie Franek - do szkoły. A my do codziennych zajęć.
A tymczasem korzystając ze świątecznych wolnych dni nie omieszkaliśmy pojechać tu i tam.
W niedzielę pobyczyliśmy się na łonie natury, czyli odbyliśmy spacer w okolicach Jack Meade's Pub, a potem obserwowaliśmy jak dzieci szaleją na pubowym placu zabaw.
W poniedziałek znów na powietrzu i znów głównie na placu zabaw spędziliśmy czas.
A we wtorek razem z Ryśkiem i jego rodzinką wyskoczyliśmy na Hook Head i do Dunbrody Abbey.
Jak widać pogoda sprzyja. Zaczyna się robić naprawdę ciepło i "słoneczny południowy-wschód" zaczyna zasługiwać na swoją zwyczajową nazwę. A to oznacza nic innego jak tylko mniej czasu w domu, więcej czasu poza domem. Nie dość że dzieci są potem jakby spokojniejsze to jeszcze i zdrowsze.
A jeszcze tak a propos dzieci... Pomysł Iwki, żeby przeprowadzić tymczasowo Zuzkę do pokoju Franka okazał się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Od dnia przeprowadzki Zuzka tylko raz, słownie RAZ, przyszła do nas w nocy i chyba raptem dwa razy obudziła się i domagała uwagi. Dzieci zgodnie śpią w jednym pokoju i mam wrażenie, że jakoś lepiej się zaczynają dogadywać. Inna sprawa, że dogadują się dość głośno, ale cóż... coś za coś.
A tymczasem korzystając ze świątecznych wolnych dni nie omieszkaliśmy pojechać tu i tam.
W niedzielę pobyczyliśmy się na łonie natury, czyli odbyliśmy spacer w okolicach Jack Meade's Pub, a potem obserwowaliśmy jak dzieci szaleją na pubowym placu zabaw.
W poniedziałek znów na powietrzu i znów głównie na placu zabaw spędziliśmy czas.
A we wtorek razem z Ryśkiem i jego rodzinką wyskoczyliśmy na Hook Head i do Dunbrody Abbey.
Jak widać pogoda sprzyja. Zaczyna się robić naprawdę ciepło i "słoneczny południowy-wschód" zaczyna zasługiwać na swoją zwyczajową nazwę. A to oznacza nic innego jak tylko mniej czasu w domu, więcej czasu poza domem. Nie dość że dzieci są potem jakby spokojniejsze to jeszcze i zdrowsze.
A jeszcze tak a propos dzieci... Pomysł Iwki, żeby przeprowadzić tymczasowo Zuzkę do pokoju Franka okazał się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Od dnia przeprowadzki Zuzka tylko raz, słownie RAZ, przyszła do nas w nocy i chyba raptem dwa razy obudziła się i domagała uwagi. Dzieci zgodnie śpią w jednym pokoju i mam wrażenie, że jakoś lepiej się zaczynają dogadywać. Inna sprawa, że dogadują się dość głośno, ale cóż... coś za coś.
Komentarze
Prześlij komentarz