W tym roku Festiwal Spraoi minął nam wyjątkowo spokojnie. Nie wiem na ile to "zasługa" mojej jeszcze nie do końca sprawnej nogi, a na ile ogólnej niechęci do długich całodziennych spacerów, które nam dały w kość podczas zlotu żaglowców. W każdym razie, z kilkudziesięciu artystów i teatrów i takiej samej liczby zespołów widzieliśmy tylko kilka, a kwestie muzyczne w zasadzie całkiem pominęliśmy.
Oczywiście jak co roku kulminacją byłą parada i jak co roku zrobiła spore wrażenie (może tym "wrażeniem" sprowokuję Iwkę do napisania o swoich), chociaż gdzieś tam głowie rodzi się takie uczucie, jakby to już nie było takie niesamowite jak na samym początku, jak wtedy gdy przyjechaliśmy do Waterford i po raz pierwszy oglądaliśmy Spraoi i paradę. Albo mi się opatrzyło, albo też organizatorzy już tak się nie przykładają, albo fundusze nie pozwalają na taki rozmach. Albo wszystkiego po trochu, co jest najbardziej prawdopodobną opcją.
Po raz pierwszy zdecydowałem się nie brać aparatu na paradę, trochę ze względu na lekką niesprawność, a trochę z chęci przetestowania aparatu w nowej komórce. Cóż, test wypadł zgodnie z oczekiwaniem - aparat w komórce jeszcze długo nie zastąpi normalnej lustrzanki, ale do pstrykania rekreacyjnego już w zasadzie wystarcza. Kilka efektów testowania poniżej.
I jeden ruchomy efekt:
A tak jeszcze w temacie aparatów... Gdyby ktoś miał do odsprzedania za rozsądne pieniądze, lub czasowego oddania w dobre (czyli moje) ręce dobrą i sprawną lustrzankę analogową, chętnie rozpatrzę ofertę. Za miesiąc zaczynam szkołę i będzie mi taki anachroniczny sprzęt potrzebny.
O samej szkole i historii trafienia do niej - niedługo :)
Oczywiście jak co roku kulminacją byłą parada i jak co roku zrobiła spore wrażenie (może tym "wrażeniem" sprowokuję Iwkę do napisania o swoich), chociaż gdzieś tam głowie rodzi się takie uczucie, jakby to już nie było takie niesamowite jak na samym początku, jak wtedy gdy przyjechaliśmy do Waterford i po raz pierwszy oglądaliśmy Spraoi i paradę. Albo mi się opatrzyło, albo też organizatorzy już tak się nie przykładają, albo fundusze nie pozwalają na taki rozmach. Albo wszystkiego po trochu, co jest najbardziej prawdopodobną opcją.
Po raz pierwszy zdecydowałem się nie brać aparatu na paradę, trochę ze względu na lekką niesprawność, a trochę z chęci przetestowania aparatu w nowej komórce. Cóż, test wypadł zgodnie z oczekiwaniem - aparat w komórce jeszcze długo nie zastąpi normalnej lustrzanki, ale do pstrykania rekreacyjnego już w zasadzie wystarcza. Kilka efektów testowania poniżej.
I jeden ruchomy efekt:
A tak jeszcze w temacie aparatów... Gdyby ktoś miał do odsprzedania za rozsądne pieniądze, lub czasowego oddania w dobre (czyli moje) ręce dobrą i sprawną lustrzankę analogową, chętnie rozpatrzę ofertę. Za miesiąc zaczynam szkołę i będzie mi taki anachroniczny sprzęt potrzebny.
O samej szkole i historii trafienia do niej - niedługo :)
Komentarze
Prześlij komentarz