Przejdź do głównej zawartości

czytacze i czytaczki

A. Huxley w swoim sztandarowym dziele "Nowy Wspaniały Świat" napisał takie zdanie: "Nie konsumuje się wiele, gdy się siedzi i czyta książki." Z tego co pamiętam (chyba muszę wrócić do tej książki, tak swoją drogą), w realiach tamtego książkowego świata opartego na bezmyślnej konsumpcji była to niemal zbrodnia.
Na szczęście w naszym świecie czytanie nie jest karane, chociaż jak pokazują statystyki - coraz mniej popularne. Na drugie szczęście w domu rośnie nam drugie pokolenie, które nie zaważa na brak popularności tej jakże staromodnej rozrywki i oddaje się jej często i długo.
Franek własnie fascynuje się losami Jagienki i Zbyszka w "Krzyżakach", do których trzeba go było trochę zaganiać i namawiać stosując między innymi sztuczkę "na lekturę", ale jak już się wciągnął, to namawianie się skończyło. Przedtem niemal jednym skokiem połknął "Hobbita" i oglądając film mógł zabłysnąć wśród kolegów znajomością wątków pominiętych przez Jacksona. Przez parę dni miał nawet dobrą zabawę wyszukując nieścisłości między filmem a książką, a ja miałem niezłe wyzwanie żeby mu w tym sprostać.
Zuzka za to co chwila nas zadziwia swoją umiejętnością składania liter w wyrazy, wyrazów w zdania, a zdań w składne opowieści. Czasami wręcz, szczególnie gdy jeszcze niezbyt śpiąca jest, przy wieczornym czytaniu oburza się, kiedy nie pozwala się jej aktywnie uczestniczyć w czytaniu. Najczęściej doczytuje ostatni wyraz w zdaniu, ale zdarzają się dni kiedy sama przeczyta pół książeczki i dopiero potem pozwala łaskawie tacie albo mamie dokończyć. A najlepsze są chwile, kiedy sama bierze książkę i zaczyna sobie czytać. O tak właśnie:


A starsze Futraki?
Też czytają. Książki, tygodniki i internetowe głupoty też.
Iwka książki połyka z imponująca prędkością, ja nawet nie próbuję jej dorównywać, ale bardzo nie odstaję, szczególnie od chwili kiedy pod choinką znalazłem Kindle'a. I jak się okazuje Mikołaj trafił w przysłowiową "dziesiątkę". Mam wrażenie, że czytam więcej niż w epoce książek papierowych, i jestem pewien, że czytam to na co mam naprawdę ochotę. Przedtem stojąc raz do roku przed półką w księgarni w Polsce miałem szaleństwo w oczach i smutek w sercu, że te książki tyle ważą, a do samolotu można tylko jedną walizkę zabrać. Teraz wagę książek liczę nie w kilogramach, ale kilobajtach i nie muszę w końcu czekać na kolejną wizytę w Polsce, żeby jakąś nowość upolować.
A miarą wygody Kindle'a, ale też naszej rodzinnej miłości do książek jest chyba fakt, że od kilku dni Franek przestał zastanawiać się jaki chciałby mieć tablet czy smartfon, ale postanowił zebrać kasę i kupić sobie własnie e-booka. Tym bardziej, że wszystkie lektury ma dostępne za darmo i praktycznie niemal natychmiast, a miejscowa biblioteka oferuje darmowy internet ułatwiający i zakup i wypożyczanie książek. Prawdziwy raj dla młodego mola książkowego.
No to tyle. A teraz wracam do Konstantego Willemana i wojennego świata z "Morfiny" Twardocha.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Media społecznościowe, czyli dziel i zgarniaj kasę

Fot. Prograffing Komisja ds. Mediów w irlandzkim Parlamencie zgodziła się na zaproszenie Frances Haugen, by opowiedziała posłom o nieetycznych, czy wręcz nielegalnych praktykach Facebooka i podległych mu firm. Wysłuchanie zaplanowane jest na przyszły rok i może znacząco wpłynąć na kształt proponowanej przez rząd ustawy o mediach i bezpieczeństwie w internecie. Kim jest Frances Haugen i dlaczego jest tak ważna, że irlandzcy posłowie zdecydowali się posłuchać co ma do powiedzenia? Ta niespełna 40-letnia kobieta wyniosła z firmy Marka Zuckerberga tysiące dokumentów, a następnie przekazała je prasie. Dowiedzieliśmy się z nich przede wszystkim tego, że Facebook niemal zawsze na pierwszym miejscu stawia zysk oraz dalszą ekspansję, często kosztem dobra swoich użytkowników oraz społeczeństwa. Zeznań Haugen wysłuchali wcześniej amerykańscy senatorowie, brytyjscy parlamentarzyści oraz europosłowie w Brukseli. Przed irlandzkim Parlamentem prawdopodobnie powtórzy swoje oskarżenia wobec Facebooka,

Stukanie

Otóż taka jest sytuacja, że na początku grudnia stuka nam kilka rocznic istotnych. Jakoś tak się złożyło, że najpierw 3 dnia miesiąca bieżącego stukneło pannie Dorocie 3 lata życia wesołego. Dzień później nam najstarszej połowie rodziny stukneło 11 lat od zamieszkania pod dachem, pod którym nadal mieszkamy (młodsza połowa Futraków mieszka oczywiście krócej, bo i życie ich krótsze jest nieco, na przykład panny Doroty - zaledwie trzyletnie - ale o tym już chyba było). 5 grudnia mieliśmy przerwę w świętowaniu, mogliśmy wyleczyć kaca i chwilę odpocząć od szampańskiej zabawy, ale tylko po to, żeby już grudnia 6 świętować stuknięcie kolejne - tym razem wydarzenia, od którego wszystko się zaczęło. To właśnie 6 grudnia, mając dość trochę obrabiania zdjęć dzieci z przedszkola na Kabatach, napisałem list (jak się okazało za długi, chociaż wyszło na to, że w sam raz) do niejakiej Iwki, której wtedy nawet wirtualnie nie znałem. A potem już poszło, kawa, kino, jedna impreza, druga impreza, ślub