"A wiosna przyszła pieszo..." napisał kiedyś Jan Brzechwa i chyba w tym roku też wiosna idzie piechotą i to okrężną drogą, ale już widać, że jest tuż tuż. Drzewa i krzaki wypuszczają pierwsze pączki, trawa się zdrowo zieleni, i przysłowiowe "wszystko spod ziemi wyłazi".
Wprawdzie od morza wiatr zimny wieje, noce obfitują w przymrozki, a i za dnia słońce mimo bezchmurnego nieba nie rozpieszcza nas upałem, ale już w powietrzu czuć te wiosenne klimaty.
I z góry przepraszam naszych czytelników w zasypanej śniegiem Polsce za to, co zaraz zobaczą, ale mam nadzieję, że da wam to właśnie nadzieję, a nie zdenerwuje za bardzo.
Bo u nas początek wiosny wygląda tak:
Miło, nie?
Najpierw pojechaliśmy na plac zabaw w Passage East, skąd wygonił nas zimny wiatr od morza, a potem schroniliśmy się w bardziej osłoniętych okolicach pubu Jack Meade's, gdzie spotkać można kozy, kucyki, kaczki i inne stworzenia, a przede wszystkim słoneczne i bezwietrzne zakątki.
Potem jeszcze była "Kawa czy herbata" w pubie i powrót do domu na wieczorną sesję z planszówkami, podczas której Iwka na nowo odkryła urok "Pędzących żółwi", które od niedawna mają u nas zupełnie nieoficjalną nazwę "Pierdzących żółwi", a także doczekały się uwiecznienia przez naszą domową artystkę.
A od jutra wracamy do naszej codzienności, czyli zaczynamy polską szkołę, by w poniedziałek już na całego wrócić do realiów szkolnych i codziennego porannego wstawania. Coś czuję, że przestawienie dzieci nie będzie łatwe, chociaż pomocy upatruję w słońcu od rana zaglądającym w okna.
Wprawdzie od morza wiatr zimny wieje, noce obfitują w przymrozki, a i za dnia słońce mimo bezchmurnego nieba nie rozpieszcza nas upałem, ale już w powietrzu czuć te wiosenne klimaty.
I z góry przepraszam naszych czytelników w zasypanej śniegiem Polsce za to, co zaraz zobaczą, ale mam nadzieję, że da wam to właśnie nadzieję, a nie zdenerwuje za bardzo.
Bo u nas początek wiosny wygląda tak:
Miło, nie?
Najpierw pojechaliśmy na plac zabaw w Passage East, skąd wygonił nas zimny wiatr od morza, a potem schroniliśmy się w bardziej osłoniętych okolicach pubu Jack Meade's, gdzie spotkać można kozy, kucyki, kaczki i inne stworzenia, a przede wszystkim słoneczne i bezwietrzne zakątki.
Potem jeszcze była "Kawa czy herbata" w pubie i powrót do domu na wieczorną sesję z planszówkami, podczas której Iwka na nowo odkryła urok "Pędzących żółwi", które od niedawna mają u nas zupełnie nieoficjalną nazwę "Pierdzących żółwi", a także doczekały się uwiecznienia przez naszą domową artystkę.
A od jutra wracamy do naszej codzienności, czyli zaczynamy polską szkołę, by w poniedziałek już na całego wrócić do realiów szkolnych i codziennego porannego wstawania. Coś czuję, że przestawienie dzieci nie będzie łatwe, chociaż pomocy upatruję w słońcu od rana zaglądającym w okna.
Komentarze
Prześlij komentarz